poniedziałek, 3 listopada 2014

Tottenham Marshes

Pogoda wczorajszego dnia nie dopisała. W wyjścia do muzeum nie wyszło nic, ale wieczorem, gdy przestało w końcu padać, a zza chmur na chwilę wychyliło się słońce wybraliśmy się na spacer w celu poznania bliższej okolicy.

Nieustannie zaskakuje mnie fakt, że teraz mieszkając w dużym mieście widuję więcej dzikich zwierząt niż w Polsce na wsi. I wcale nie jest to przesadzone wyznanie. Dzień w dzień ulicą zwłaszcza o poranku biegają lisy. Żywią się resztkami jedzenia z przydomowych koszy , a jest tego całkiem sporo. Szybki łup. Wczoraj natomiast wybraliśmy się z mężem do pobliskiego parku Tottenham Marshes gdzie miałam na wyciągnięcie ręki m.in łabędzie czy królika. Ten ostatni zaskoczył mnie zupełnie. Pewnie ktoś wyrzucił go z domu, bo pomimo tego, że radził sobie całkiem dobrze na zewnątrz, był też bardzo oswojony.
Przy pobliskim kanale, a właściwie wg mapy rzece miałam okazję obejrzeć sporo różnych wodnych środków transportu. Jak się okazało, niektóre z nich służyły nie tylko do celów wypoczynkowych. Kilka z nich było normalnymi ( albo i nie, zależy jak na to patrzeć) domami.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz